let's fejs it

czwartek, 25 lutego 2010

Na emeryturze.

środa, 24 lutego 2010

Bieliźniarska dilerka.

Dbając o urodę swojego życia, zakupiłem dziś krem proage. Tak wiem, być może to idiotyczne, ale nie mogłem się powstrzymać, kiedy hostessa tak zachwalała produkt, jej oczy dandiego zrobiły swoje. Zakupiłem również ser camembert, oraz ostani album Lady Gagi (kocham na zabój) - uczta dla ciała i duszy. Ech, moje wstawki są jak gra wstępna - za długie, więc wracam do meritum. Widziałem dziś kobietę, powalającą urodą, w lokach, w których można by ukryć akta IPN-u.
Angie Sanselmente Valencia, a jej drugie imię to nad wyraz seksowna bieliźniarka (jeśli mogę jej tak pojechać). Tymczasem rssy doniosły wiadomość przerażającą, że moja diva, moje koronki i pierś szczerozłota wcale taka nie jest.

A wy dziewczyny, czym dilujecie? Moje kochane biczyska :*

czwartek, 18 lutego 2010

Nosromo.

niedziela, 14 lutego 2010

Intro.



Zaczynamy! Nowy cykl. Paski szafiarskie, a konkretnie "Szafolatka", w założeniu mają się pojawiać w miarę regularnie (jednak nie możemy nic obiecać).

Pozdrawiamy także wszystkie anonimy z ostatniej plakatowej notki :)

sobota, 13 lutego 2010

Szafolatka. Coming soon.



Trzymajcie rękę na pulsie.

piątek, 12 lutego 2010

HWDS.

środa, 10 lutego 2010

Kryzys szafiarski.

niedziela, 7 lutego 2010

Z buta!

Ostatnie dni pełne zimowej zawieruchy przywiały nie tylko mróz, ale ...
Pewne dziewczę umalowane i zewsząd chędogie człapało chodnikiem ubrane dosyć dziwnie. Sesja wymusza stroje galowe.  Przygalopowała więc szybciej, przycyniła białą kurtaszką, czarne mini z ortalionu udawało pasek na biodra, rajstopy z wzorami a'la tirówka kwiat lasu jako kwiat lotosu. Jednak nie to, nie to przykuwa oko widza, ani nie szpony czerwone, ani nie złoty kolec w brwi. 
Buty! Szpila taka, że uchowaj boże, czerń nabłyszczana zmarszczkami i kiedy mijała mnie zobaczyłam TO. TO! CENA! Wściekła jak MPO i Strażniczka Miejska nad ranem.
Wśród śniegów i zawiei, niczym z fundacji Doroty Stalińskiej "Bądź widoczny na drodze". Dwa plasterki pstrokacizny nie dawały o sobie zapomnieć i już nieważne było jak ona wygląda, tylko te czerwone oczy z butów. Coraz więcej widzę takich "trend-owatych" zapominalskich, co odwalają dyskotekę pana dżeka na ulicach. Jednak bardziej to przypomina manieczki, niż akcję żyj bezpiecznie.
Dlaczego? Bo przez te oczy wypierdoliłam się na całą szerokość ulicy (tak, jestem wielka).


Ceny z butów! Won.